Wyścig drapaczy

Wydaje się, że wysokość budowli nie ma dla projektantów żadnego znaczenia.

Wielkie bryły geometryczne wcinają się w starą zabudowę miast, często budząc lęk, że nowa architektura, to tylko agresja i chaos. Norman Foster, jeden z najsłynniejszych w świecie architektów, świadomie przeciwstawia się chaosowi, cierpliwie buduje przestrzenny ład. Niemniej sławny Frank Gehry pochwala chaos: w swoich dziełach wykorzystuje dynamikę i piękno bezładu. W twórczej kakafonii języków architektury najbardziej wyrazistych jest właśnie tych dwóch architektów.

Otrzymanie kluczy do mieszkania z basenem i ogrodem w ponadtysiącmetrowym wieżowcu do niedawna byłoby kojarzone jedynie z opowieściami science fiction. W XXI w. pod względem możliwości konstrukcyjnych nie ma przeszkód, by taka wizja się spełniła. Barierą mogą okazać się jednak ogromne koszty budowy oraz uwarunkowania związane z ludzką psychiką.

- Trudno przewidzieć, jak wielu chętnych znajdzie się na zamieszkanie kilkaset metrów nad ziemią w pomieszczeniach z widokiem na chmury. Nie każdy może i lubi latać samolotem. Nie każdy przyzwyczai się też do życia na wysokości - przekonuje prof. Roman Ciesielski z Politechniki Krakowskiej, specjalista w dziedzinie techniki budowli wieżowych.

Gigant z Szanghaju

Pierwszą budowlą, której wierzchołek miał sięgać nieba, była biblijna wieża Babel. Nigdy jej jednak nie dokończono. Bóg pomieszał budowniczym mowę, by rozproszyli się po całym świecie i nigdy nie zbudowali wieży, której powstanie przekonywałoby, że nie ma rzeczy niemożliwych. Po tym wydarzeniu przez tysiąclecia nikt nie próbował wznosić budowli do chmur.

Wszystko zmieniło się pod koniec XIX w. Wtedy to w Stanach Zjednoczonych zaczęto stawiać pierwsze wieżowce. Budowano je głównie z powodu coraz wyższych cen gruntu w dużych miastach. Drapacze chmur szybko stały się symbolem potęgi koncernów przemysłowych. Obecnie powstają też dla celów prestiżowych. Wyścig budowania konstrukcji swym szczytem sięgających coraz wyżej nieba nabiera tempa. Zakorzenione w ludzkiej świadomości marzenie o wieży Babel powraca.

W pracowniach architektów tworzy się coraz bardziej śmiałe koncepcje. Jedną z nich jest projekt Bionic Tower. To gigantyczne miasto-wieżowiec o wysokości 1228 m ma stanąć w Szanghaju około 2018 r. Koszt jego budowy oszacowano na około 18 mld dolarów. Twórcami projektu są Maria Rosa Cervera i Javier Pioz, hiszpańskie małżeństwo od lat zafascynowane bioniką - nauką, która do techniki stara się przenieść rozwiązania występujące w przyrodzie.

Architekci wpadli na pomysł, by najwyższy na świecie wieżowiec miał kształt pnia cyprysu. Zielona korona tego drzewa składa się z drobnych łuskowatych membran i jest bardzo odporna na wiatr. Bionic Tower podobnie do pnia drzewa ma być z zewnątrz pokryty specjalną, przepuszczającą powietrze plastikową powłoką, imitującą korę. Natomiast systemy klimatyzacyjne, stwarzające lokalny mikroklimat, mają być imitacją termoregulującej funkcji skóry. Tak zaprojektowana budowla ma oprzeć się pożarom, powodzi, huraganowi oraz trzęsieniu ziemi. Planuje się, że zamieszka w niej około 100 tysięcy ludzi.

Miasto-wieża w kształcie cyprysu ma mieć 300 pięter, 2 mln m kw. powierzchni oraz około 370 wind, poruszających się z szybkością kilkunastu metrów na sekundę. Budowla może stanąć na sztucznej wyspie o średnicy 1 km, położonej na sztucznym jeziorze, amortyzującym ruchy ziemi. Bionic Tower ma być podzielony na 12 segmentów o wysokości około 80 metrów każdy, rozdzielonych stropami. W centrum każdego z nich znajdzie się sztuczne jezioro, zaś zróżnicowane architektonicznie domy otoczone będą ogrodami. Na projekcie segmenty usytuowano w dużej odległości od sąsiednich, tak, by pożar czy też uderzenie samolotu nie zachwiało całą konstrukcją.

Obecnie trwają poszukiwania odpowiedniego miejsca na budowę tego giganta. Jeszcze sto lat temu wiadomość o takim przedsięwzięciu każdy przyjąłby z uśmiechem niedowierzania.

Podniebne rekordy

Historia wieżowców rozpoczęła się w momencie, w którym w budownictwie zaczęto stosować szkieletowe konstrukcje ze stali i żelbetu oraz cienkie ściany zewnętrzne typu osłonowego. Bardzo istotnym faktem było także wynalezienie windy (pierwszy bezpieczny dźwig osobowy zainstalowano w Nowym Jorku w 1857 r.), która zapewniała szybką pionową komunikację. Zaczęto również stosować zintegrowane systemy ogrzewania, wentylacji i chłodzenia.

Za pierwszy drapacz chmur uważa się 55-metrowy Home Insurance Building w Chicago. Wzniesiono go w 1885 r. W tym czasie w Stanach Zjednoczonych szybko zapanowała moda na nowy wzorzec planu miasta z gęstą, wysoką zabudową w biznesowym centrum i niskimi domami na przedmieściach. Kolejne wieżowce, szczególnie w Chicago i Nowym Jorku, zaczęły wyrastać jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Projektowano coraz wyższe konstrukcje. Bariera 100 m została przekroczona w 1890 r. Wtedy w Nowym Jorku wybudowano World Building (106,4 m). Również w tym mieście w 1909 r. otwarto 213-metrowy Met Life Tower.

W 1930 r. najwyższą budowlą świata stał się nowojorski budynek Chryslera, który ma 318 m wysokości. W tamtym czasie prześcignął on paryską wieżę Eiffla (300 m). Kolejnym rekordzistą został oddany do użytku w 1931 r. słynny nowojorski Empire State Building. Ten 381-metrowy drapacz chmur pobił również rekord prędkości budowy - rósł w tempie 4 pięter na tydzień. Do dziś organizowane są w nim zawody polegające na najszybszym przebiegnięciu dystansu od podstawy budowli do 86. piętra - w sumie 1 575 schodów. Rekordzista pokonał ten dystans w czasie 10 minut i 15 sekund.

Barierę 400 m jako pierwsza przekroczyła wybudowana w 1972 r. wyższa 417-metrowa wieża World Trade Center (niższa miała 415 m). Budowle znikły z panoramy Nowego Jorku po ataku terrorystycznym 11 września 2001 r. Amerykanie za punkt honoru postawili sobie odbudowę zniszczonych wież. W konkursie na nowy projekt zwyciężyła koncepcja Daniela Libeskinda. Na miejscu zburzonych wież proponuje on budowę 5 asymetrycznych biurowców i głównego symbolu tragedii - przeszklonego wieżowca z ogrodem z różnych stref klimatycznych umieszczonym na każdej z kondygnacji. Budynek miałby mieć około 570 m wysokości.

Nie jest jeszcze jednak przesądzone, czy projekt zostanie zrealizowany. Podano do wiadomości, że Larry Silverstein, który wydzierżawił wieże WTC na 1,5 roku przed zamachem za sumę 3,2 mld dolarów i zgarnął ubezpieczenie za ich zniszczenie, poprowadzenie całej inwestycji zlecił innemu projektantowi, który przegrał w konkursie. Według niego Libeskind ma tylko przygotować wstępny projekt 541-metrowego drapacza chmur.

W momencie zniszczenia WTC nie był jednak najwyższą budowlą świata. W 1974 r. na tronie zastąpił go Sears Tower (443 m, z anteną - 527 m) wybudowany w Chicago. Jak obliczono, betonu użytego do budowy tego budynku wystarczyłoby na wybudowanie 8-pasmowej autostrady długości 8 km. Pozycję lidera w 1998 r. przejęły dwie wieże Petronas Tower (452 m) postawione w Kuala Lumpur za 900 mln dolarów przez państwową spółkę przemysłu naftowego.

Na strefie wstrząsów

Obecnie za najwyższą budowlę świata uważa się 508-metrowy wieżowiec Taipei 101 w Tajwanie. Swój rekord zawdzięcza on 60-metrowej iglicy umieszczonej na jego szczycie w październiku 2003 roku. Projekt wieżowca opiera się na liczbie "8", która jest szczęśliwym numerem w tradycyjnej chińskiej kulturze.

- Zaprojektowaliśmy ten budynek bazując na filozofii integracji z naturą. Jest on jak roślina rosnąca, by dotrzeć do nieba. Różni się to bardzo od zachodniej idei zdobywania natury - twierdzi C.P. Wang, główny projektant wieżowca. Koszt jego budowy wyniósł 1,7 mld dolarów. Jest to pierwszy i jedyny superwysoki wieżowiec świata, który wybudowano na bardzo aktywnej strefie wstrząsów powodowanych trzęsieniami ziemi. Pierwsze 62 piętra podtrzymywane są przez ogromne stalowe kolumny wypełnione bardzo wytrzymałym betonem. W okrągłej strukturze blisko wierzchołka budynku, pomiędzy poziomem restauracyjnym a pokładem obserwacyjnym, wyznaczono natomiast miejsce na 800-tonowy system stabilizacyjny. Twórcy uważają, że konstrukcja wytrzyma trzęsienie ziemi o sile do 7 stopni w skali Richtera.

Zakończenie budowy Taipei 101 przewidziano na ten rok. W budynku mają być zainstalowane najszybsze windy na świecie jadące w górę z prędkością 60,48 km/h oraz w dół 36,6 km/h. Na dojazd na 90. piętro pasażerowie będą potrzebować więc zaledwie 39 sekund.

Taipei 101 jest najwyższym budynkiem, ale nie wolno stojącą budowlą świata. W tym wypadku prym wciąż wiedzie wieża telewizyjna Canadian National Tower w Toronto, która do szczytu anteny ma 553 m. Jeden z rekordów należał także do Polski. Do 1991 r. w Konstantynowie koło Gąbina Radio Warszawa posiadało najwyższy na świecie maszt radiowy z odciągami. Przed upadkiem (w czasie prac remontowych 10.08.1991 r.) mierzył on 646 m wysokości.

Wymyślony przez Stalina

W naszym kraju od lat najwyższym budynkiem jest warszawski Pałac Kultury i Nauki (231 m). Wybudowano go w latach 1952-55. Wieżowiec wzniesiony został przez "bratni naród" w zamian za odszkodowania wojenne. Pomysłodawcą projektu był Józef Stalin. Przy budowie brało udział ok. 3 500 robotników rosyjskich, którzy mieszkali w specjalnie dla nich wybudowanym osiedlu z kinem, stołówką, świetlicą i basenem.

Drugim pod względem wysokości (208 m, 42 pietra) jest wzniesiony za 120 mln dolarów w latach 1997-2000 najwyższy biurowiec w Polsce - Warsaw Trade Tower. Jest on zalążkiem przyszłej dzielnicy biznesu. Budowę osiedla drapaczy chmur w naszym kraju planowano już dużo wcześniej. Polski Manhattan miał powstać w latach 70. w... Krakowie. Nowe centrum miasta zaprojektowano w kwartale ulic: Lubomirskiego, Rakowickiej, Olszańskiej i al. płk Beliny-Prażmowskiego. Z całego projektu zdołano wznieść tylko jeden budynek Naczelnej Organizacji Technicznej (92 m). Do dziś jego niedokończona konstrukcja straszy swym wyglądem.

- Miał on być jednym z mniejszych wśród planowanych wieżowców - wspomina Krzysztof Leśnodorski, który wraz ze Zdzisławem Arctem był autorem projektu. Architekci przekonują, że budynek powinien być dokończony. Więcej szczęścia miał drugi z krakowskich "gigantów", 90-metrowy Cracovia Business Center, nazywany "Błękitkiem", stojący przy rondzie Kotlarskim, który przed kilku laty, po modernizacji, został oddany do użytku.

Czy w Krakowie mogą powstać kolejne wieżowce? - Musiałyby one zostać wybudowane w odpowiednim miejscu, w którym nie przesłaniałyby zabytkowej zabudowy. Nasze miasto ma jednak tak wielki potencjał historycznych walorów architektonicznych, że można się w nim obejść bez drapaczy chmur - uważa Andrzej Wyżykowski, główny architekt Krakowa.

Podobne podejście prezentują projektanci takich miast, jak np. Rzym czy Ateny. Wystarczy wspomnieć, że nad stolicą Włoch od wieków góruje 138-metrowa Bazylika św. Piotra w Watykanie. Natomiast najwyższym budynkiem w Europie jest obecnie Commerzbank Tower (300 m) we Frankurcie. Pod względem liczby wieżowców liczą się też m.in. Paryż, Londyn i Moskwa. W nich najprawdopodobniej powstanie kolejny europejski rekordzista.

Azja w chmurach

Pod względem wysokości drapaczy chmur Europa to obecnie światowa II liga. Wygląda na to, że w najbliższych latach walka o kolejne światowe rekordy rozegra się pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a państwami azjatyckimi, które za punkt honoru postawiły sobie zajęcie czołowych miejsc na liście najwyższych budynków.

Trzeba jednak pamiętać, że o możliwościach budowy wieżowców nie decydują jedynie względy ekonomiczne. Znaczenie ma również podłoże. Uważa się, że wieżowce, które stoją na litej granitowej skale w Nowym Jorku, nie mogłyby stanąć na miększym gruncie w Londynie, Paryżu czy też w Krakowie. Przy ich projektowaniu coraz częściej wspomina się też o licznych zagrożeniach. Jednym z największych jest pożar i związana z nim szybka ewakuacja. W celu zminimalizowania niebezpieczeństwa na szczytach budynków instalowane są potężne zbiorniki z wodą zasilającą system zraszaczy reagujących na wykryte podwyższenie stężenia dymu.

Kolejną uciążliwością dla drapaczy chmur może być również działanie wiatru. Pod jego wpływem odchylenia budynków sięgają nawet kilku metrów. Jednym ze sposobów zapobiegania przechyłom jest umieszczenie na szczycie wieżowca kilkusettonowego ciężaru, przemieszczającego się w stronę przeciwną do tej, w którą wychyla się budynek. Projektanci wciąż pracują nad coraz doskonalszymi rozwiązaniami.

Wyzwaniem XXI w. są miasta-wieżowce. Bionic Tower nie jest pierwszym tego typu pomysłem. Podobne projekty powstawały już dużo wcześniej. W 1956 r. słynny architekt Frank Lloyd Wright przedstawił wstępną koncepcję wieżowca o wysokości około 1 mili, czyli 1600 m, którego budowę zaplanowano w Chicago. Natomiast japońska wizja miasta w jednym wieżowcu to wysoki na 2 km Aeropolis, w którym miałoby mieszkać 300 tys. osób. Na miejsce jego ewentualnej budowy wyznaczono Tokio. Również z tym miastem związana jest wizja X-Seed 4000. Zakłada ona utworzenie miasta w wieży wysokiej na 4 tys. m. To na razie rekordzista wśród projektów.

W stolicy Japonii głośno mówi się też o wzniesieniu 800-metrowego wieżowca Millennium Tower. - Wciąż poszukiwana jest wysokość, do której będzie można budować wieżowce. Obecnie nikt nie potrafi jej podać. Pod względem technicznym budowa wielkich miast-wież typu Bionic Tower jest realna - uważa profesor Roman Ciesielski. Patrząc na kopię najsłynniejszego obrazu Pietera Bruegla, przedstawiającego budowę wieży Babel, dodaje on jednak, że projektanci - mimo tak wielkiego postępu - powinni być skromni w ocenie swoich możliwości i pokorni wobec natury oraz niebios.

Tekst: Piotr Tymczak Źródło: "DP"
30/07/2005     Redakcja Budowle.pl
Nasz portal stosuje pliki cookies w celach świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie oraz w celach statystycznych i reklamowych. Korzystając z serwisu, zgadzasz się na użycie plików cookie, więcej szczegółów w naszej polityce cookies. Zamknij